15 lat temu Bartek Borowicz z Ostrzeszowa założył agencję koncertową i zaczął promować mało znanych, ale bardzo zdolnych młodych artystów, nie tylko z Polski, ale także m.in. z Islandii czy Ukrainy. Podsumowaniem tego okresu jest książka. Pomysł jej stworzenia narodził się w marcu tego roku i miał ścisły związek z pierwszą falą pandemii.
Wprowadzone wówczas obostrzenia spowodowały konieczność odwołania praktycznie wszystkich zaplanowanych koncertów i powstało pytanie – co zrobić z wolnym czasem?
– Zacząłem bardzo nieśmiało pisać książkę – wspomina B. Borowicz. – (…) To jest zbiór imprezowo-muzycznych przygód. Nie ma tam jakichś tanich skandali i sensacji, natomiast jest dużo zakrapianych przygód. Dostałem pierwszą recenzję tej książki w „Gazecie Wyborczej”, której dziennikarz napisał „proszę tej książki nie badać alkomatem”. Jest to zbiór anegdot, może felietonów, wspomnień. Jeden rozdział poświęcony jest mojemu Ostrzeszowowi, kawiarni „Baszta” i temu, co się działo wokół tej kawiarni, koncertom i imprezom, które się tam odbywały. Jest kilka pikantnych smaczków, o których piszę po raz pierwszy, na przykład o pewnej znanej wokalistce, która tańczyła nago na dachu mojego samochodu kilka kilometrów stąd, bo tak się nam impreza potoczyła. Ja nie jestem pisarzem, ale mam nadzieję, że ktoś, kto będzie to czytać, przebrnie przez to i kilka razy uśmiechnie się pod nosem.
Połowa liczącego 700 egzemplarzy nakładu została sprzedana jeszcze przed wydaniem. Ponad 300 osób zdecydowało się ją nabyć w ciemno, wspierając finansowo autora i jego firmę. Resztę będzie można kupić za pośrednictwem jednej z księgarni internetowych lub kontaktując się bezpośrednio z B. Borowiczem. ŁŚ
fot. FB Bartek Borowka
Najnowsze komentarze