Najbliższe lata będą czasem poważnych zmian w ostrzeszowskiej oświacie. Przeprowadzone symulacje wskazują na to, że znacząco spadać będzie liczba uczniów, a tym samym i oddziałów w szkołach podstawowych, co wymusi ruchy kadrowe dotyczące nauczycieli. Tych ostatnich zresztą i tak ubędzie ze względu na malejące zainteresowanie tym zawodem, a być może także nowe uregulowania prawne planowane przez ministerstwo.
Był to jeden z tematów ostatniego posiedzenia Rady Miejskiej w Ostrzeszowie. Z analiz przeprowadzonych przez Zakład Obsługi Placówek Oświatowych wynika, że w roku szkolnym 2022/2023 liczba uczniów szkół podstawowych spadnie o blisko 120, a rok później o prawie 130.
– Dopiero w roku szkolnym 2024-2025 sytuacja się ustabilizuje, co i tak spowoduje, w porównaniu do bieżącego roku szkolnego, ponad stu uczniów mniej w klasach 1-8 – powiedział dyrektor ZOPO Sławomir Cwojdziński.
Czy w ślad za malejącą liczbą uczniów pójdzie także ograniczanie liczebności kadry nauczycielskiej? Symptomy tego widać już dziś.
– W tej chwili mamy jedenaście osób na urlopach zdrowotnych, to jest znaczne obciążenie dla gminy Ostrzeszów – zwrócił uwagę S. Cwojdziński. – To, że czynnik demograficzny będzie miał w najbliższych latach u nas dosyć poważne znaczenie, może spowodować, że nauczyciele będą wybierać coraz częściej taką możliwość skorzystania z tej formy urlopu zdrowotnego. Jest to niekorzystne rozwiązanie, ponieważ oni otrzymują wynagrodzenie, oczywiście pomniejszone, a w to miejsce musi przyjść nowa osoba, na którą też idą odpowiednie koszty.
Dodatkowo wyraźnie spada zainteresowanie zawodem nauczyciela wśród młodych ludzi. Potwierdzają to dane statystyczne. Dość powiedzieć, że w roku 2006 nauczyciele w przedziale wiekowym 51-55 lat stanowili zaledwie 6%, a w roku 2018 już 20% ogółu kadry.
– Najbliższe 5-8 lat będzie powodowało ogromny odpływ kadry nauczycielskiej z naszych jednostek – przewiduje dyrektor ZOPO, jednocześnie zaznaczając. – Co nie znaczy, że oni nie wrócą, bo w znaczącej mierze na pewno tak się stanie. Ta kadra będzie chciała nadal pracować, nawet po przejściu na emeryturę, ponieważ nie będzie nowych nauczycieli. Ta sytuacja bardzo źle wygląda, nie tylko w naszym samorządzie, ale również w innych. Widzimy po nauczycielach stażystach i kontraktowych, tych, którzy rozpoczynają swoją karierę, że jest ich coraz mniej.
Taki rozwój sytuacji nie dziwi Beaty Calińskiej, przewodniczącej Rady Miejskiej, a na co dzień właśnie nauczycielki.
– Jakie są pensje w pierwszych latach pracy, to chyba społeczeństwo wie – mówiła. – Już widać w badaniach, że młodzi nie garną się do pracy, do szerzenia kaganka oświaty, a szkoda, bo to piękny zawód.
Jak wiadomo Ministerstwo Edukacji Narodowej proponuje zwiększenie nauczycielskiego pensum o cztery godziny i wprowadzenie ośmiu tzw. godzin tablicowych.
– To dodatkowo utrudni samorządom układanie grafików i arkuszy organizacyjnych – uważa S. Cwojdziński. – Duże miasta jakoś sobie poradzą, natomiast takie miasta jak nasze i jeszcze mniejsze będą miały ogromne problemy, ponieważ jeśli nauczyciel, powiedzmy geografii, w tej chwili realizuje pensum w trzech lub czterech szkołach, to będzie je musiał realizować w sześciu lub nawet siedmiu. A mówię tylko o obowiązkowym pensum, nie o dodatkowych ośmiu godzinach. Będzie to bardzo trudna sytuacja dla dyrektorów i dla samorządu.
Zgodziła się z tym B. Calińska.
– Ja się zastanawiam, jak plastyk czy muzyk ma znaleźć dla siebie etat. Chyba będzie musiał objeżdżać dziesięć szkół w pobliskich miejscowościach – stwierdziła.
Nieco inne stanowisko zaprezentował radny Antoni Marchiński.
– Niech młodzi ludzie podejmują specjalizację w innych przedmiotach, to nie będzie problemu. Każdy z nas powinien się rozwijać, nauczyciele tak samo – orzekł, a przewodnicząca Rady ripostowała. – Jeżeli ktoś jest plastykiem, to chyba nie będzie podejmował studiów matematycznych. Ja bym tego nigdy w życiu nie zrobiła, jestem humanistką.
Jak widać tematów do dyskusji w sferze oświaty nie brakuje. ŁŚ
fot. sxc.hu
Najnowsze komentarze